wtorek, 5 lutego 2013

Tata przyszedł z pracy, pozachwycał się normalnym obiadem

były smażone ziemniaki i cztery  małe schaboszczaki i sałateczka od mamy (mojej mamy :D )
 do tej pory zmuszony był jeść ryż brązowy, papryka, ser feta i pomidory

chociaż akurat pomidory uwielbia w każdej postaci!
(ja oczywiście absolutnie nie jadłam tych tłuszczy! bo baseny o 6  z rana na nic by były)

obowiązkowo były gilgotki na dywanie,
chociaż ja już nie wiem kto kogo gilgota? gilgocze? gigluje?


Słońce wyszło zza chmur i szybko spakowaliśmy Bolszewika i na spacer (tak! już dziś drugi!)


Nasz model jednak nie uśmiechnął się ani razu, bo był już śpiący. Ale i tak jest czarujący, prawda?

 

Stęsknionym wzrokiem i zmarzniętymi rękoma szukałam wiosny, ale nic z tego. Zima jest. I trzeba się cieszyć z tego co mamy. Nie narzekaj i nie marudź. Nie czekaj na to co ma przyjść, ale ciesz się, czerp satysfakcje, inspiracje i motywacje z tego co masz. Wykorzystaj możliwości jakie daje zima. Bo w czerwcu nie pójdziesz na szybki-spacer w deszczo-śniegu i nie wrócisz z zamarzniętymi udami i obtartą pietą od traperów. 
A taka niby jestem mądra, a wciąż się sama sobą zaskakuje ;p


Ola

6 komentarzy:

  1. a ja bym same warzywa jadła, znakiem wiosna idzie. mięso jakoś mnie odpycha. najchętniej na obiad zjadłabym młode ziemniaczki z koperkiem, jajko sadzone i mizerię :)
    ale facet, to facet, mięso jeść musi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Adaś zaczyna chodzic... ojjj się będzie działo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wiosnę to już chyba każdy z niecierpliwością czeka...
    Słodki wasz Adamo, z chęcią będę śledzić wasze losy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bloszewik! haha!
    a się zastanawiałam kogo mi mój Zuz przypomina w swej zimowej czapie

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki mały przystojniaczek!!!Śliczne zdjęcia masz na blogu...fajnym blogu:)Będę obserwować i zapraszam do mnie http://dzidziastyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za Twoje słowo :)